Witam
Podzielę się z wami historią mojej mykobakteriozy, może to komuś pomoże. Wszystko zaczęło się we wrześniu 2016, kiedy to zacząłem pokasływać bez wyraźnej przyczyny. Po 4 tygodniach pokasływania ( słabo nasilony, suchy kaszel ) poszedłem na prywatną wizytę do internisty który w związku z brakiem oznak infekcji polecił mi zrobienie RTG płuc. Zrobiłem prześwietlenie i odrazu dostałem skierowanie do szpitala z podejrzeniem gruźlicy. Zgłosiłem się do szpitala, na izbie przyjęć pani doktor obejrzała zdjęcie i mnie, stwierdziła, że dobrze wyglądam, obraz RTG nie jest jednoznaczny i zostałem odesłany do przychodni chorób płuc z terminem wizyty na cito. Na wizytę musiałem czekać 10 dni, więc nie tak źle. Po badaniach krwi i BK plwociny, nic nie wykryto, BK trzykrotnie wyszło ujemne, PCR ujemne, morfologia prawidłowa, spirometria prawidłowa, osłuchowo czysto, epizodów krwioplucia nie miałem. Nie schudłem, nie miałem stanów podgorączkowych, czułem się dobrze. Pani doktor porównała aktualne zdjęcie płuc z zdjęciem z roku 2013, stwierdziła, że na starszym zdjęciu również są widoczne zmiany w płucach. W związku z tym, że moja mama miała gruźlicę gdy byłem dzieckiem pani doktor stwierdziła, że to muszą być zmiany po gruźlicy przebytej w dzieciństwie o której nie wiedziałem, a nie aktywny proces gruźliczy.
Zostałem zapisany do “grupy ryzyka” i miałem się zgłosić na kontrolę za 3 miesiące. W międzyczasie szukałem pomocy u różnych lekarzy ponieważ kaszel nie przechodził, do tego doszło uczucie zalegania flegmy w gardle, zwłaszcza rano oraz okresowe odkrztuszanie niewielkiej ilości ropnej wydzieliny. Przez miesiąc brałem leki na refluks żołądka, antybiotyki, wziewne leki na astmę. Robiłem wymazy w kierunku chlamydii, grzybów, testy alergiczne, wszystko ujemne. Nic nie pomagało. Na wizycie kontrolnej, pani doktor w związku z tym, że kaszel nie przechodził postanowiła zrobić mi tomografie płuc i gardła. I całe szczęście, bo gdybym jeszcze z pół roku pochodził z chorobą to skończyło by się krwawieniem z jamy. W tomografii wyszła mi świeża jama 3x2cm i kilka mniejszych. Po raz kolejny oddałem plwocinę i tym razem posiew wyszedł dodatni jednak PCR ujemne, dlatego wstępną postawioną diagnozą była mykobakterioza. Zacząłem przyjmować ambulatoryjnie Rifamzid oraz Ethambutol i witaminę B6. Po 2 miesiącach przyszły wyniki chodowli, wychodowano prątki atypowe mykobakterium kansasii. Po chodowli trochę mi ulżyło, kansasii leczy się dość łatwo w porównaniu do innych szczepów i nie musiałem zmieniać leków, a te które brałem dobrze tolerowałem. Bałem się, że przywiozłem jakiś lekooporny azjatycki szczep ( dużo podróżowałem przez ostatnie dwa lata ).
Na lekach jestem już od 4 miesięcy, czuję się cały czas dobrze, nie oszczędzam się jakoś specjalnie. Kaszel ustąpił po kilku tygodniach przyjmowania leków, zostało jedynie uczucie zalegania flegmy w gardle, mam nadzieję, że to także w końcu ustąpi. W przyszłym miesiącu będę miał prześwietlenie płuc, dam znać ;) Zawsze byłem aktywny, uprawiam sporty górskie przez cały rok, często w w ciężkich warunkach pogodowych, gdzie jestem przemoknięty i przewiany ;) Dbam jednak o to, żeby zawsze dobrze zjeść i się nawadniać. W przeszłości bywało z tym różnie, zwłaszcza przy dłuższych wyprawach ;) Dużo podróżuję i to się nie zmieniło. Oczywiście nie piję alkoholu, no może małe piwo od czasu do czasu ;)
Do lekarza zgłaszam się raz w miesiącu na kontrolę, przed wizytą oddaje krew, w celu kontroli wskaźników wątrobowych ALT i AST. W pierwszym miesiącu przyjmowania leków wskaźniki nieznacznie przekraczały normę, teraz są w środku normy. Wszystkie wyniki mam w normie/prawidłowe, nie czuję żadnych dolegliwości. Czuję się cały czas dobrze. Co 3 miesiące mam kontrolę okulistyczną, ponieważ ethambutol może uszkadzać wzrok.
Jestem ogólnie zdrowy, jeden/dwa razy w roku przez kilka dni miewam grypę, poza tym nigdy na nic poważnego nie chorowałem. Moja mykobakterioza to wynik wystąpienia naraz kilku niekorzystnych czynników. Gruźlicy przebytej w dzieciństwie oraz poważnego osłabienia odporności spowodowanego chorobą wysokościową, zatruciem pokarmowym z którym borykałem się dwa tygodnie, spadkiem masy ciała i stresem. Od choroby wysokościowej do pierwszego kaszlu minęło 10 miesięcy.
Powodzenia w walce z chorobą! Trzymajcie się!